Analiza ostatnich siedmiu sesji giełdowych na głównych rynkach światowych
Czy rynki wracają do równowagi? Analiza trendów po gwałtownej korekcie
Okres analizy: Ostatnie siedem sesji giełdowych (od 31 marca do 8 kwietnia 2025) charakteryzował się skrajną zmiennością i silnymi spadkami na rynkach europejskich (DAX, CAC 40, FTSE 100), amerykańskich (S&P 500, Dow Jones Industrial Average, Nasdaq Composite) oraz azjatyckich (Nikkei 225, Hang Seng, Shanghai Composite). We wszystkich tych regionach doszło do gwałtownych ruchów cen, często przekraczających kilka procent dziennie, czemu towarzyszyły wysokie wolumeny obrotu i wzrosty indeksów zmienności (VIX i analogicznych). Poniżej przedstawiono szczegółową charakterystykę przebiegu sesji w poszczególnych regionach oraz wspólne cechy i różnice.
Rynki europejskie (DAX, CAC 40, FTSE 100)
Na giełdach europejskich ostatnie siedem sesji przyniosło najpierw serię gwałtownych spadków, a następnie techniczne odbicie. Niemiecki DAX rozpoczął tydzień 31 marca od niewielkiego wzrostu, jednak od środy 2 kwietnia notował już ciąg spadkowych sesji. W cztery kolejne sesje (2–3 kwietnia, 4 kwietnia oraz poniedziałek 7 kwietnia) indeksy europejskie traciły na wartości. Kulminacją był poniedziałek 7 kwietnia – pan-europejski STOXX 600 spadł tego dnia o 4,5%, osiągając najniższy poziom od 14 miesięcy. Główne indeksy narodowe również zanotowały spadki między 4% a ponad 5% na zamknięciu sesji 7 kwietnia. Przykładowo, DAX w ciągu dnia zanurkował aż o 6,4%, schodząc chwilowo o ponad 20% poniżej swojego rekordu z marca (techniczna granica bessy), po czym odrobił część strat i zakończył dzień -4,3%. Podobne silne spadki odnotował francuski CAC 40 (spadek rzędu 4–5% 7 kwietnia) oraz brytyjski FTSE 100 (ok. -4% tego dnia). Spadkom towarzyszyła wysoka zmienność intraday: w trakcie sesji 7 kwietnia giełdy Europy najpierw zanotowały silne obsunięcia, po czym pojawiła się próba odbicia w reakcji na pogłoski o złagodzeniu napięć handlowych, by ostatecznie zamknąć się znów blisko dziennych minimów. Indeks zmienności Euro STOXX (V2TX) skoczył do najwyższego poziomu od 3 lat (46,7 punktu) w dniu 7 kwietnia, odzwierciedlając duży niepokój inwestorów. Wolumeny obrotu na rynkach europejskich były znacznie podwyższone podczas tej wyprzedaży (choć brak dokładnych danych liczbowych, było widać oznaki paniki – np. silne wzrosty obrotów w sektorze bankowym, który znalazł się w bessie, tracąc ponad 20% od szczytu).
Po czterech spadkowych sesjach z rzędu giełdy europejskie doczekały się odbicia we wtorek 8 kwietnia. Tego dnia zadziałało tzw. odbicie techniczne: inwestorzy ruszyli na zakupy przecenionych akcji, co przerwało negatywną serię. STOXX 600 zyskał ok. 2,7%, a DAX odbił się o 2,5% (największy dzienny wzrost od miesiąca) i odzyskał blisko 490 punktów. CAC 40 i FTSE 100 również odnotowały podobne wzrosty rzędu 2–3%, odrabiając część strat. Wzrosty te przyszły już przy nieco mniejszej zmienności intraday – sesja 8 kwietnia przebiegała względnie jednokierunkowo w górę. Warto zauważyć, że odbicie to nastąpiło po sygnałach politycznych (m.in. lokalne czynniki jak informacja o utworzeniu koalicji rządowej w Niemczech, co zmniejszyło niepewność polityczną), ale miało też podłoże czysto techniczne: wcześniej rynek był wyprzedany, a część negatywnych informacji zdyskontowana. Mimo tego jednodniowego odbicia, bilans całego analizowanego okresu dla Europy pozostał negatywny – indeksy znalazły się znacząco niżej niż tydzień wcześniej, a nastroje wciąż były chwiejne.
Rynki amerykańskie (S&P 500, Dow Jones, Nasdaq)
W Stanach Zjednoczonych siedem ostatnich sesji to okres gwałtownej korekty przypominającej momenty z początków pandemii 2020 roku. S&P 500 i Dow Jones Industrial Average przez większą część tego okresu notowały silne spadki, przerywane epizodami równie dynamicznych odbić intraday. W środę 2 kwietnia i czwartek 3 kwietnia rozpoczęła się fala wyprzedaży wywołana czynnikami zewnętrznymi, która w czwartek i piątek (3–4 kwietnia) przybrała historyczne rozmiary. W ciągu tych dwóch sesji S&P 500 stracił łącznie 10,5%, co oznacza spadek wartości rynkowej spółek o około 5 bilionów dolarów – był to największy dwudniowy spadek od marca 2020 roku. Dow Jones w tych dniach tąpnął o niemal 4000 punktów, a Nasdaq Composite zanotował spadek przekraczający 20% od ostatniego rekordu, co formalnie oznacza wejście w bessę. Sesje 3 i 4 kwietnia cechowały się jednokierunkowym ruchem spadkowym – notowania systematycznie osuwały się przez cały dzień, a indeksy zamykały się blisko dziennych minimów, sygnalizując silną dominację podaży.
Wolumeny obrotu na Wall Street eksplodowały – w piątek 4 kwietnia oraz poniedziałek 7 kwietnia na NYSE odnotowano rekordowe wartości obrotu akcjami, świadczące o panice i masowej ucieczce z ryzyka. W tym czasie indeks VIX (tzw. „wskaźnik strachu”) poszybował powyżej 60 punktów w trakcie sesji 7 kwietnia, osiągając poziomy niewidziane od sierpnia 2024, by zamknąć się tego dnia na poziomie 46,98 – najwyższym zamknięciu od pięciu lat. Była to czytelna ilustracja ogromnej zmienności: inwestorzy masowo kupowali opcje ochronne, a rynek opcji wyceniał dalsze silne wahania cen.
Przebieg sesji 7 kwietnia (poniedziałek) w USA był wręcz podręcznikowym przykładem „rollercoastera”. Po dramatycznych spadkach w poprzedzającym tygodniu, na otwarciu w poniedziałek indeksy kontynuowały zniżki – wszystkie trzy główne indeksy odnotowały rano nowe minima ponad roczne. W pierwszej godzinie doszło jednak do gwałtownego zwrotu: na rynku pojawiła się plotka o możliwym zawieszeniu części ceł na 90 dni, co wywołało błyskawiczny rajd w górę. Dow Jones wzrósł przejściowo aż o 2,3% ponad poziom poprzedniego zamknięcia, co oznaczało wahnięcie o około 2500 punktów od dziennego minimum do maksimum w zaledwie godzinę. Również S&P 500 i Nasdaq zanotowały chwilowo wzrosty przekraczające 3–4%. Niestety dla byków, okazało się to krótkotrwałe – pogłoska została szybko zdementowana, a rynek ponownie runął w dół. Ostatecznie bilans dnia był minimalnie ujemny: S&P 500 spadł o zaledwie 0,2%, Dow Jones -0,9% (≈ -349 pkt), zaś Nasdaq Composite zdołał nawet wzrosnąć o 0,1%. Tak niewielkie zmiany na koniec dnia maskują jednak ogromną zmienność intraday – poniedziałek był dniem formowania się potencjalnego lokalnego dołka przy gigantycznym wolumenie i zmienności.
We wtorek 8 kwietnia amerykański rynek podjął kolejną próbę odreagowania spadków. Od rana nastroje były znacznie lepsze – inwestorzy zdawali się otrząsnąć z kilkudniowej paniki, licząc na uspokojenie sytuacji. Indeksy mocno ruszyły w górę na otwarciu; S&P 500 i Nasdaq rosły w ciągu pierwszych godzin o ponad 4% każdy, odbijając się dynamicznie od wyprzedanych poziomów. Jednak również i tego dnia skrajna zmienność dała o sobie znać – optymizm nie utrzymał się do zamknięcia. W drugiej połowie sesji Stany znów ogarnęły obawy i nastąpiła powtórna fala wyprzedaży, która zniwelowała całość wcześniejszego odbicia. S&P 500 zakończył 8 kwietnia spadkiem o 1,5%, schodząc poniżej psychologicznej bariery 5000 punktów pierwszy raz od niemal roku. Dow Jones stracił ok. 0,8% (320 punktów), a Nasdaq spadł o 2,1% na zamknięciu. Ta sesja była zatem lustrzanym odbiciem poprzedniej: silne poranne wzrosty zostały całkowicie zniwelowane przez popołudniową podaż. W rezultacie wtorkowy spadek oznaczał, że wcześniejsza próba „raju ulgi” okazała się krótkotrwała, a trend spadkowy nie został definitywnie przełamany. Po siedmiu burzliwych sesjach S&P 500 łącznie stracił ponad 12% od szczytu sprzed tygodnia, zbliżając się na koniec tego okresu na skraj rynku niedźwiedzia, a Nasdaq Composite pogłębił swoją bessę. Dow Jones znajdował się formalnie w korekcie (ponad -10% od rekordu). Podsumowując, rynek amerykański doświadczył znacznej przeceny z niezwykle szerokimi zakresami wahań dziennych oraz rekordowym wolumenem transakcji, wskazując na wyjątkowo nerwową atmosferę.
Rynki azjatyckie (Nikkei 225, Hang Seng, Shanghai Composite)
Na rynkach azjatyckich w analizowanym okresie również panowała wysoka zmienność i dominowały spadki, choć ich rozkład w czasie był nieco inny ze względu na strefy czasowe i lokalne czynniki. Na początku tygodnia (31 marca – 1 kwietnia) giełdy Azji zachowywały się relatywnie spokojnie, lecz już od czwartku 3 kwietnia – po pojawieniu się negatywnych wiadomości ze świata – rozpoczęła się gwałtowna wyprzedaż. Japoński Nikkei 225 do końca tygodnia (4 kwietnia) stracił około 8,7% wartości. Jeszcze silniejsze ruchy nastąpiły po weekendzie: w poniedziałek 7 kwietnia rynki Azji odnotowały drastyczne tąpnięcia, reagując na wydarzenia z poprzedniego piątku w USA. Szczególnie dotkliwie odczuła to giełda w Hongkongu – Hang Seng spadł tego dnia o 13,2%, co było najgorszym jednorazowym wynikiem od czasu azjatyckiego kryzysu finansowego w 1997 roku. Tak głęboki spadek wynikał m.in. z tego, że w piątek 4 kwietnia rynek w Hongkongu był zamknięty (święto), więc poniedziałkowa sesja nadrabiała dwa dni globalnych spadków naraz. Chiński Shanghai Composite również silnie zniżkował – indeks CSI 300 (obejmujący duże spółki z Szanghaju i Shenzhen) spadł w poniedziałek o ok. 7% względem piątkowego zamknięcia, sygnalizując głęboką wyprzedaż na rynku chińskim. Japoński Nikkei 225 tego dnia zanurkował o 7,8%, kontynuując tym samym negatywną passę. W przeciwieństwie do rynków zachodnich, azjatyckie sesje 7 kwietnia nie doświadczyły istotnego intradayowego odbicia – spadki miały charakter jednokierunkowy, a większość indeksów w regionie zamknęła się przy dziennych minimach, odzwierciedlając panikę sprzedających. Wolumeny na giełdach Azji (zwłaszcza w Hongkongu i Tokio) były bardzo wysokie – np. w Hongkongu z powodu gwałtownej wyprzedaży i nadrabiania zaległości obroty osiągnęły poziomy znacznie powyżej średniej (to typowe przy tak głębokich spadkach, choć brak konkretnych liczb, wiadomo że inwestorzy instytucjonalni masowo redukowali pozycje).
We wtorek 8 kwietnia sytuacja w Azji częściowo się ustabilizowała i pojawiły się silne odbicia – choć ich skala różniła się w zależności od rynku. Najmocniej zyskała giełda japońska: Nikkei 225 odbił o ponad 6% tego dnia, odrabiając dużą część strat poniesionych dzień wcześniej. Był to rezultat zarówno technicznego odbicia od wyprzedanych poziomów, jak i pewnych sygnałów ulgi (np. w Japonii pojawiły się informacje o gotowości do negocjacji handlowych z USA, co nieco uspokoiło inwestorów). Giełdy chińskie zanotowały już mniejsze wzrosty – Shanghai Composite wzrósł o ok. 1,4%, a Hang Seng zdołał podnieść się tylko o 1%, co po wcześniejszym załamaniu stanowi bardzo skromne odbicie. Tak niewielka zwyżka w Hongkongu sugeruje, że mimo pojawienia się kupujących, na rynku utrzymywała się ostrożność i część inwestorów wykorzystała nawet tę niewielką poprawę do dalszej wyprzedaży. Sesje wtorkowe w Azji miały zróżnicowany przebieg intraday: w Tokio dominował popyt przez większość dnia (jednokierunkowy ruch w górę), natomiast w Szanghaju i Hongkongu odnotowano wahania – indeksy wystartowały w górę, lecz w trakcie dnia wzrosty nieco stopniały. Ogólnie jednak wtorek przyniósł próby stabilizacji w Azji, choć skala odbicia (zwłaszcza w Chinach) była daleka od zniwelowania poprzednich strat. W efekcie po siedmiu sesjach rynki azjatyckie również były znacząco niżej niż tydzień wcześniej (Nikkei, Hang Seng i Shanghai Composite zanotowały dwucyfrowe spadki procentowe w tym okresie). Nastroje pozostały napięte, o czym świadczyły choćby ruchy walut (kapitał uciekał do jena i franka w momentach kryzysu) oraz podwyższona zmienność na rynkach futures.
Wspólne cechy i różnice regionalne
Podobieństwa globalne: W opisywanym okresie rynki na całym świecie wykazywały wysoką synchronizację w ruchach – niemal wszystkie główne indeksy spadały jednocześnie pod wpływem globalnego czynnika ryzyka. Potwierdza to stare powiedzenie, że „gdy USA łapią przeziębienie, reszta świata ma grypę”. Panika miała charakter globalny: bezpieczne aktywa (obligacje skarbowe, złoto) zyskiwały, zaś akcje od Nowego Jorku przez Frankfurt po Tokio były wyprzedawane. Zmienność intraday wzrosła na wszystkich parkietach – inwestorzy na całym świecie reagowali nerwowo na te same informacje, co prowadziło do gwałtownych, skorelowanych ruchów cen. We wszystkich regionach pojawiły się luki cenowe na otwarciu – zwłaszcza negatywne (gap-down w dniach rozpoczynających wyprzedaż, np. 3 i 7 kwietnia), gdy indeksy startowały znacznie poniżej poprzedniego zamknięcia po weekendzie lub nocnych wydarzeniach. Wspólna była także atmosfera strachu i kapitulacji: rekordowe obroty oraz skoki indeksów zmienności (amerykański VIX, europejski V2TX, jak i implikowana zmienność na rynkach Azji) sygnalizowały globalne nastawienie risk-off. Ponadto we wszystkich regionach najbardziej cierpiały sektory cykliczne i te szczególnie wrażliwe na wojnę handlową – m.in. spółki technologiczne (dominujące w Nasdaq) oraz motoryzacyjne i banki w Europie (DAX i CAC40 są nimi silnie obciążone) traciły najmocniej. Z kolei bardziej defensywne sektory spadały nieco mniej gwałtownie, co również było cechą wspólną (typową dla faz risk-off).
Różnice regionalne: Mimo ogólnej globalnej zbieżności, można zaobserwować pewne różnice w zachowaniu rynków. Przede wszystkim skalę i timing spadków – rynki azjatyckie (zwłaszcza Hongkong) odnotowały najbardziej ekstremalne dzienne tąpnięcia (dwucyfrowy spadek Hang Seng) ze względu na kumulację efektów (np. święto i opóźniona reakcja). Europa i USA rozłożyły spadki na kilka dni: w USA sumaryczne obsunięcie było bardzo duże (największe czterosesyjne spadki S&P 500 w historii indeksu sięgające lat 50. XX wieku), ale żadna pojedyncza sesja nie miała dwucyfrowego spadku – maksymalnie ~6% w piątek 4 kwietnia. W Europie dzienne zmiany były nieco łagodniejsze (zwykle do -4%/-5% najsilniejsze spadki), częściowo dzięki innemu składowi sektorowemu i mniejszemu udziałowi spółek technologicznych o wysokiej zmienności. Różnił się też przebieg intraday: rynek amerykański wyróżniał się najbardziej dramatycznymi zwrotami w ciągu dnia (sesje 7–8 kwietnia z ogromnymi wahaniami w obu kierunkach), podczas gdy np. w Azji spadki przebiegały bardziej jednostajnie (szczególnie poniedziałkowe załamanie bez większych odbić). Giełdy europejskie 7 kwietnia także doświadczyły intradayowej huśtawki (częściowe odrobienie strat w środku sesji po plotce, a następnie powrót do spadków), ale odbicia te były krótsze niż na Wall Street. Godziny handlu i strefy czasowe sprawiły, że sekwencja wydarzeń rozkładała się: rynki Azji reagowały jako pierwsze na informacje z poprzedniej nocy, potem Europa, a na końcu USA – to powodowało, że np. europejska sesja 8 kwietnia zakończyła się na plusie zanim załamanie w USA po południu się rozwinęło (Europa skorzystała z porannego globalnego odbicia i nie uczestniczyła w późniejszym spadku tego dnia). Z kolei Azja (Chiny, Japonia) była bezpośrednio na celowniku ogłoszonych ceł, co mogło potęgować ostrożność inwestorów – np. chińskie indeksy odbijały słabiej we wtorek, gdy już wiadomo było o kolejnej fali taryf, w porównaniu z Japonią, która liczyła na układy (to tłumaczy różnicę: Nikkei +6% vs. Shanghai +1% 8 kwietnia). Można też wskazać różnice w stanie rynku przed korektą – Nasdaq jako pierwszy przekroczył próg bessy (wysoka wycena spółek technologicznych oznaczała większą podatność na przecenę), podczas gdy np. indeksy europejskie wchodziły w spadki z rekordowych szczytów z marca i również zbliżyły się do progu bessy (DAX intraday -20%), ale formalnie go nie zamknęły. Wreszcie, reakcje instytucjonalne nieco się różniły: inwestorzy w Europie i USA zaczęli dyskontować możliwość obniżek stóp procentowych (Fed, EBC) w reakcji na pogorszenie koniunktury, co mogło częściowo łagodzić spadki na tych rynkach pod koniec okresu. W Azji takich impulsów monetarnych nie było w tym krótkim okresie, stąd tamtejsze rynki pozostawały bardziej zdane na zewnętrzne czynniki. Niemniej jednak, dominującym obrazem wszędzie była silna wyprzedaż akcji, duże dzienne wahania oraz skokowe wzrosty awersji do ryzyka.
Powtarzalne schematy i sygnały techniczne
Analizując zachowanie rynku w oderwaniu od konkretnych nagłych bodźców informacyjnych, można dostrzec pewne powtarzalne schematy typowe dla dynamicznych korekt i potencjalnych odwróceń trendów. Poniżej zestawiono kluczowe sygnały techniczne i zjawiska, które ujawniły się w trakcie tych siedmiu sesji:
-
Kapitulacja sprzedających (selling climax): Sekwencja kilku następujących po sobie głębokich spadków zwieńczona ogromnym wolumenem i ekstremalnym strachem sugeruje klasyczny moment kapitulacji. Widzieliśmy to w czwartek i piątek (3–4 kwietnia), gdy rynek spadał niemal pionowo, a następnie w poniedziałek 7 kwietnia, kiedy wolumen na NYSE pobił historyczne rekordy, a liczba spółek osiągających minima zdecydowanie przewyższała te na maksimach (na NYSE 2036 nowych dołków vs 42 szczyty tego dnia). Takie zjawisko – masowa wyprzedaż w akcie paniki – często stanowi punkt zwrotny lub przynajmniej chwilowe wyczerpanie podaży. Potwierdzeniem kapitulacji był także skok indeksu VIX do ~60 (najwyżej od lat), co wskazuje na skrajny strach; historycznie tak wysokie poziomy VIX z reguły zbliżone są do lokalnych dołków bessy, gdyż odzwierciedlają “wyprzedanie” emocjonalne rynku.
-
Luki cenowe i dynamiczne odwrócenia intraday: W omawianym okresie wystąpiła seria luk spadkowych na otwarciu (np. 3 kwietnia po ogłoszeniu ceł, 7 kwietnia po weekendzie) oraz luk wzrostowych (8 kwietnia, gdy rynki próbowały odbijać). Klaster pojawiających się luk (zarówno w dół, jak i w górę) jest typowy dla okresów niepewności – świadczy o przeskokach cen spowodowanych nagłą zmianą oczekiwań między sesjami. Często mówi się, że takie luki mogą tworzyć techniczne poziomy wsparcia/oporu na przyszłość (np. niezapełnione luki spadkowe z 3 i 7 kwietnia mogą stanowić potencjalne strefy oporu przy ewentualnych odbiciach, a luka wzrostowa z 8 kwietnia – wsparcie przy kolejnych spadkach). Ponadto obserwowaliśmy formacje świecowe sugerujące zmianę sentymentu: 7 kwietnia wiele indeksów uformowało świecę z długim dolnym cieniem (duży spadek intraday i powrót do okolic otwarcia) – taka świeca typu odwrócony młot (hammer) bywa sygnałem wyczerpania podaży. W istocie, S&P 500 spadł rano głęboko, po czym zamknął się niemal płasko, co można interpretować jako próbę popytu przejęcia kontroli. Z kolei 8 kwietnia w USA powstały świece z długim górnym cieniem (rynek mocno rósł, ale oddał zyski i zamknął się na minusie) – to z kolei przypomina formację spadającej gwiazdy, ostrzegającą, że odbicie nie ma (jeszcze) siły. Tego rodzaju gwałtowne zwroty intraday – rano euforia, po południu panika lub odwrotnie – są powtarzalnym schematem w okresach przesilenia trendu. Świadczą o niezdecydowaniu rynku: zmienność kierunku sygnalizuje walkę pomiędzy kupującymi a sprzedającymi przy kluczowych poziomach cen.
-
Testowanie psychologicznych poziomów i klasycznych definicji trendu: Wiele indeksów zbliżyło się do okrągłych barier i technicznych granic. Nasdaq oficjalnie zanotował >20% spadku od szczytu (wejście w rynek niedźwiedzia), S&P 500 kilkukrotnie otarł się o próg bessy (spadek -20%) w trakcie sesji 7 i 8 kwietnia (wchodząc i wychodząc z niego w ciągu dnia), a DAX był o włos od potwierdzenia bessy intraday. Takie sytuacje często wywołują automatyczne reakcje techniczne – np. część algorytmów lub inwestorów traktuje -20% od szczytu jako sygnał do kupna (licząc na odbicie) lub do kapitulacji. W tym wypadku rynek nie zamknął się wyraźnie poniżej tych psychologicznych barier, co może być odebrane jako sygnał, że broni się przed przejściem w pełnoprawny długoterminowy trend spadkowy. Innymi słowy, nastąpiło pewne obronienie poziomów wsparcia – choćby minimów z poprzednich miesięcy czy głębszych dołków – co jest pozytywnym sygnałem technicznym sugerującym możliwość budowania bazy do odbicia. Również fakt, że w końcówce tych burzliwych sesji część indeksów (np. Dow Jones) pozostawała jeszcze w „korekcie” a nie w „bessie”, wskazuje na potencjalną dywergencję: segment rynku (technologiczny Nasdaq) poszedł niżej, ale inne segmenty trzymały się nieco lepiej. Taka rozbieżność bywa czasem wstępną oznaką zmiany trendu – np. gdy na dołku jednej fali spadkowej nie wszystkie indeksy potwierdzają nowe minima (tu Nasdaq zrobił nowy niższy dołek, ale Dow nie), rynek bywa bliski odwrócenia spadków
-
Skrajnie wyprzedane oscylatory i wskaźniki techniczne: Choć nie przytaczamy tu konkretnych odczytów RSI czy MACD, można przypuszczać, że po tak gwałtownych spadkach wiele krótkoterminowych wskaźników (RSI(14) dzienny, stochastyczny itp.) znalazło się w strefach głębokiego wyprzedania. Taki stan bywa powtarzalnym sygnałem sugerującym przynajmniej techniczne odbicie (bounce). Z historycznego punktu widzenia, indeksy spadające kilka sesji z rzędu o ponad 3-5% dziennie niemal zawsze generują warunki znacznego wyprzedania. W omawianym okresie już po trzech dniach (czw.-pt. 3–4 kwietnia) wiele miar zbliżało się do ekstremów, a po poniedziałku 7 kwietnia – pomimo niewielkiej zmiany na zamknięciu – rynek nadal był w stanie przejściowego „przeciągnięcia” (extended) od średnich. To właśnie dlatego obserwowaliśmy tak silne odreagowania wewnątrz dnia 7 i 8 kwietnia – zadziałała klasyczna prawidłowość, że rynek zbyt szybko oddalony od średnich kroczących próbuje korekcyjnie wrócić bliżej nich. Innym sygnałem technicznym jest zwiększona aktywność na poziomach wsparć Fibonacciego czy linii trendów – choć nie analizujemy tu konkretnych wykresów, prawdopodobne jest, że indeksy dotarły do ważnych linii (np. 200-sesyjnej średniej ruchomej, wcześniejszych stref konsolidacji z 2024 r.), gdzie automatycznie pojawiły się zlecenia kupna od technicznie zorientowanych graczy.
-
Struktura spadków i odbić – niższe szczyty i niższe dołki: Schemat ostatnich sesji pasuje do formowania się krótkoterminowego trendu spadkowego: kolejne fale odbicia nie zdołały utrzymać nowych maksimów, a spadki schodziły poniżej poprzednich minimów. Przykładowo, szczyt intraday z 7 kwietnia na S&P 500 (po odbiciu >3%) był niższy niż szczyt z poprzedniego tygodnia, a dołek z rana 8 kwietnia przebił dołki z 4 kwietnia. Taka struktura niższych szczytów i niższych dołków jest klasycznym sygnałem kontynuacji trendu spadkowego, dopóki nie nastąpi wyraźne wybicie w górę. Z drugiej strony, ostatnie dwie sesje (7–8 kwietnia) pokazały też niezdolność rynku do wybicia nowych trwałych minimów na zamknięciu – pomimo dramatycznych ruchów, S&P 500 zamknął się powyżej piątkowego dołka zarówno w poniedziałek, jak i wtorek. Można to odczytać jako próbę rysowania formacji podwójnego dna lub przynajmniej sygnał, że pod poziomem ~5000 pkt (dla S&P) pojawia się popyt.
Podsumowując, zestaw zaobserwowanych sygnałów technicznych – takich jak skrajne wolumeny i zmienność (sygnalizujące kapitulację), gwałtowne świece odwrócenia, testy kluczowych barier i wyprzedane wskaźniki – wpisuje się w schematy często widywane podczas przesileń rynkowych. Rynek najpierw przeszedł przez fazę paniki, a następnie próbuje wypracować fazę stabilizacji/odbicia, czemu towarzyszy wewnętrzna zmienność i brak jednoznacznego kierunku (fluktuacje w ramach trendu spadkowego). Sygnały te nie przesądzają od razu o odwróceniu trendu, ale wskazują, że rynek zbliżył się do punktu, gdzie z technicznego punktu widzenia może nastąpić zmiana dynamiki – np. przejście od ostrej przeceny do konsolidacji lub korekcyjnego odbicia.
Perspektywy i możliwy nadchodzący trend
Na podstawie powyższej analizy zachowania rynku i zidentyfikowanych sygnałów technicznych można pokusić się o ocenę, co obecne schematy mogą oznaczać dla przyszłego trendu – oczywiście przy założeniu braku nowych, zaskakujących czynników zewnętrznych. Generalny obraz po siedmiu burzliwych sesjach sugeruje, że rynki przechodzą z fazy gwałtownej korekty do fazy poszukiwania dna. Kilka argumentów przemawia za scenariuszem konsolidacji lub przynajmniej przerwy w spadkach, ale jednocześnie brakuje jak dotąd potwierdzonych sygnałów powrotu do trwałej hossy:
-
Możliwość konsolidacji: Ekstremalne odczyty strachu (VIX), rekordowe wolumeny oraz sygnały kapitulacji często oznaczają, że najgorsza fala wyprzedaży ma charakter kulminacyjny i może niebawem wygasać. W naszym przypadku widać, że rynek próbował już dwukrotnie odbijać (7 i 8 kwietnia), co świadczy o zainteresowaniu kupujących na niższych poziomach. Naturalnym następnym etapem po takiej panice jest faza konsolidacji – rynek może zacząć poruszać się w szerszym przedziale, stabilizując ceny wokół nowego poziomu równowagi. Podczas konsolidacji można oczekiwać, że zmienność pozostanie podwyższona (choć już nie tak skrajna jak w punktach kulminacyjnych), a inwestorzy będą „trawić” ostatnie wydarzenia. Technicznie, konsolidacja często następuje między zniesieniami Fibonacciego spadku – np. część strat może zostać odrobiona, ale indeksy mogą utknąć poniżej swoich ostatnich poziomów oporu (np. S&P 500 mógłby oscylować w zakresie 5000–5300 pkt zamiast od razu wracać na szczyty). Zachowanie z 8 kwietnia, kiedy to mimo porannego entuzjazmu indeksy USA nie zdołały utrzymać wzrostów, potwierdza, że rynek nie jest jeszcze gotów na jednostajny marsz w górę – bardziej prawdopodobne jest więc boczne wyczekiwanie lub szarpane ruchy w obie strony, czyli właśnie konsolidacja.
-
Kontynuacja korekty? Z drugiej strony, należy zauważyć, że trend spadkowy krótkoterminowo wciąż obowiązuje – szczyty i dołki przesuwają się w dół. Brak jednoznacznego sygnału odwrócenia (takiego jak seria mocnych sesji wzrostowych przy rosnącym wolumenie lub wyjście ponad poprzednie lokalne szczyty) oznacza, że nie można wykluczyć dalszej przeceny. Jeżeli w najbliższym czasie poziomy wsparcia wybite intraday (np. minima z 7–8 kwietnia) zostałyby trwale przebite na zamknięciu, korekta mogłaby pogłębić się w pełnoprawny rynek niedźwiedzia. Struktura rynku (Nasdaq już w bessie, inne indeksy tuż nad jej progiem) sugeruje, że istnieje ryzyko, iż pozostałe indeksy dołączą do Nasdaqa – zwłaszcza jeśli kolejne sesje nie zdołają wygenerować wyższych szczytów. Innymi słowy, rynek jest na rozdrożu: albo ustanowi podwójne dno i spróbuje pójść wyżej, albo przebije minima i pogłębi spadek. Wiele sygnałów – jak opisane niższe górki i dołki – wskazuje, że impet spadkowy może jeszcze nie zostać całkowicie zduszony, więc inwestorzy powinni zachować ostrożność przed zbytnim optymizmem.
-
Mało prawdopodobny natychmiastowy powrót do hossy: Biorąc pod uwagę skalę szkód wyrządzonych w krótkim czasie (wiele indeksów straciło 15–20% od szczytu), szybki powrót do trendu wzrostowego wydaje się mało realny bez ustąpienia źródła niepewności. Z czysto technicznego punktu widzenia, nawet jeśli obecne minima okażą się dnem, rynki zwykle potrzebują czasu, aby zbudować bazę do nowej hossy. Może to oznaczać tygodnie lub miesiące zmiennych wahań, tworzenie formacji odwrócenia (np. podwójne dno, odwrócona głowa z ramionami) zanim nastąpi trwały wzrost. Aktualne zachowanie – szybkie odbicia gasnące po 1–2 sesjach – jest bardziej charakterystyczne dla rynku niedźwiedzia (bear market rally) niż dla początku nowej hossy. Nowa hossa objawiałaby się zwiększoną rotacją kapitału w stronę ryzykownych aktywów, sekwencją coraz wyższych szczytów oraz przełamaniem kluczowych oporów. Na razie tego nie obserwujemy. Wręcz przeciwnie, inwestorzy wciąż „sprzedają na umocnieniach” (sell the rally) – co we wtorek 8 kwietnia było widoczne. To sugeruje, że dominujące nastawienie w krótkim terminie to ostrożność i realizacja zysków na krótkich odbiciach, a nie wiara w powrót długoterminowego rynku byka.
Reasumując, obecne zachowanie rynków można interpretować jako przesłankę, że najprawdopodobniejszym scenariuszem na nadchodzące tygodnie jest konsolidacja z podwyższoną zmiennością, ewentualnie naprzemienne ruchy korekcyjne w ramach trendu spadkowego (tzw. rynek zygzakowaty). Wiele zależeć będzie od tego, czy minima z początku kwietnia utrzymają się – jeśli tak, rynek może z czasem nabrać zaufania i zacząć budować stopniowe odbicie. Niemniej jednak, dopóki indeksy nie przebiją w górę istotnych poziomów oporu wyznaczonych przez szczyty sprzed spadków, należy traktować każde odbicie z rezerwą. Obserwowane schematy (kapitulacja, odbicie, ponowna słabość) nie przesądzają jeszcze o trwałej zmianie trendu na wzrostowy, ale wskazują, że rynek znalazł się w punkcie zwrotnym, po którym tempo spadków prawdopodobnie wyhamuje. Innymi słowy, gwałtowna faza korekty prawdopodobnie przechodzi w fazę stabilizacji. Czy z tej stabilizacji zrodzi się nowa hossa, czy też będzie to tylko przystanek przed dalszymi spadkami – okaże się w następnych tygodniach. Jednak patrząc wyłącznie przez pryzmat analizy technicznej ostatnich siedmiu sesji, inwestorzy otrzymali wyraźny sygnał ostrzegawczy, że dotychczasowy trend wzrostowy został poważnie zachwiany, a przyszły kierunek rynku wymaga potwierdzenia poprzez dalsze zachowanie cen.
Źródła danych: Szczegółowe dane liczbowe i opisy wydarzeń rynkowych pochodzą z raportów Reuters, CNBC, Investopedia oraz analiz Saxo Bank z początku kwietnia 2025 roku, m.in. dotyczących skali spadków indeksów. Te informacje zostały wykorzystane do obiektywnej charakterystyki sytuacji na rynkach i wniosków dotyczących schematów technicznych. Wszystkie powyższe obserwacje potwierdzają, że analizowany okres był na rynkach wyjątkowy, a zrozumienie jego dynamiki dostarcza cennych wskazówek co do potencjalnego rozwoju sytuacji w najbliższym czasie.

Ostatnie siedem sesji giełdowych pokazało skalę niepokoju inwestorów na całym świecie. Gwałtowne spadki, skoki zmienności i ogromne wolumeny wskazują na przejściowy kryzys zaufania do rynku kapitałowego. Czy to zapowiedź większego krachu w 2025 roku? Choć formalnie nie wszystkie indeksy weszły jeszcze w fazę bessy, to struktura spadków i słabość odbić każą zadać pytanie o trwałość dotychczasowej hossy. W grze pozostają liczne zagrożenia: napięcia geopolityczne, polityka celna, ryzyko stagflacji i obawy o nadmierne wyceny. Czy czeka nas prawdziwy kryzys finansowy, czy jedynie głęboka korekta? To zależy od kolejnych ruchów inwestorów i decyzji banków centralnych. Jedno jest pewne – rynki wchodzą w nową fazę, która może przynieść fundamentalną zmianę sentymentu.